Wczoraj byliśmy w Poznaniu na kontroli u ortopedy. Młody wyspał się po drodze i w klinice szalał jak opętany. Ale czekając na wizytę ponad godzinę czasu może znudzić się dorosłemu, a co dopiero tak żywemu dziecku jak Nikoś. Prof. Marek Jóźwiak zalecił zastrzyki z botuliny. Jest to jad kiełbasiany, który upośledzi mięśnie nóg, w które zostanie wstrzyknięta. Reakcje alergiczne są bardzo rzadkie. Podobno. A można uzyskać po zastrzyku większe efekty ćwiczeń. Mam nadzieję, że to się uda bo sam zastrzyk w mięsień na pewno jest nie przyjemny, a dziecko nie może się przy tym poruszyć. Mam również taką nadzieję, że nie będę musiała na nim leżeć, ani nawet go trzymać. Bo i o tym słyszałam. Mogę tego nie wytrzymać. Skonsultujemy tą botulinę jeszcze z neurologiem, ale pani doktor już wczesniej była za tym, więc myślę, że to nie uniknione. Wcześniej czy później. Do tego Nikodem ma zlecone tzw. łuski do butów robione na miarę. Najpierw trzeba jechać do Poznania żeby ją zrobić, a potem odebrać. Więc koziołki poznańskie nie będą nam obce. Może uda się nam je odwiedzić:)
Podczas wizyty Nikodem rozmawiał z doktorem jak dorosły. Miał coś do powiedzenia. Koniecznie chciał być doktorem i koniecznie chciał kogoś położyć na kozetkę, żeby go zbadać. No niestety, pan doktor nie chciał się położyć. A ja też nie.
środa, 24 lutego 2010
"Ja chcę byc doktorem!"
Autor: Nikodem Chmielowiec o środa, lutego 24, 2010
Subscribe to:
Komentarze do posta (Atom)
0 Comments:
Post a Comment