piątek, 29 stycznia 2010

Brr.....

W naszym domu nie obyło się bez haftowania. Nie mam na myśli ręcznych robótek, popularnych w zimę, ale choróbsko. Ja źle się czułam od rana. A po południu zaczął Nikoś. Chyba mam ciężką noc przed sobą. Cała rodzina jakaś niewyraźna. Po kolei każdego dopada. Ale my dzisiaj, ani wczoraj z nikim się nie widzieliśmy. Czy ten wirus jest sprzed kilku dni czy z powietrza? To ostatnie to najlepsze wytłumaczenie gdy się nie wie o co chodzi. Nikoś jest słaby i apatyczny, więc na pewno to nie przelewki. Ale ja mam cichą nadzieję, że nie utrzyma się TO długo.
Co za okropny czas. Może tylko dzieci nie narzekają na te uporczywe śniegi. Widziałam pogodę i odśnieżac będę musiała jeszcze przynajmniej do poniedziałku. Ale wkurza mnie to bardzo, bo z domu nie można się zbytnio ruszyć. Przecież nikt mnie nie wygania. Więc nie przesadzam i siedzę w domu, ale ile można. Jak tak wiało, jeszcze wczoraj, to nawet z młodym nie wyszłam przed dom.
A propos. Mój syn zrobił się taki duży i dorosły, że nie pozwala na to aby ktoś mówił do niego MAŁY. Jest przy tym trochę śmiechu, bo walczy jak lew. A jak chcę do niego tylko pieszczotliwie powiedzieć to jest awantura jak nie wiem co.

środa, 20 stycznia 2010

Marzenia, marzenia.....

... marzenia (...) czyste, szlachetne, dobro ludzi mające za cel ostateczny
Co życie zrobi z dziećmi –marzycielami, jak okradać je będzie ze złudzeń, ile goryczy w duszę im wtłoczy. Oj niemało...
Janusz Korczak

środa, 13 stycznia 2010

Takie tam...

Jesteśmy już zdrowi. Chodzimy na spacery, na sanki, wdychamy na świeże powietrze.
I przypominają mi się słowa pani doktor kiedy byliśmy na kontroli (po antybiotyku). Cyt:"Lepiej włożyć głowę do lodówki niż siedzieć w dusznym mieszkaniu". Lodówka, podobno, lepiej działa na dolegliwości krtaniowe, niż suche powietrze w domu. Ale mój syn, gdy to usłyszał, popłakał się. Nie zrozumiał żartu. Powiedział, że on nie chce do lodówki:) I jest mu zdecydowanie lepiej, bo broi za trzech.
Zdradzę Wam, że trenujemy samodzielne chodzenie Nikodema. Staramy się aby dał kilka kroków od taty do mamy i są małe rezultaty. Okropnie się boi. Nie potrafi utrzymać równowagi. Ale zawsze da się przekupić jakimś żelkiem do jedzenia albo ciekawą zabawą. W każdym razie próbuje, pomimo panicznego strachu, że się przewróci.
Kolor liter w PODSUMOWANIE ROKU jest przypadkowo czarne i nie umiem tego zmienić. Ale pasuje mi do końcówki 2009 r.

niedziela, 3 stycznia 2010

Wizyta w szpitalu.

Jeszcze w starym roku wylądowaliśmy w szpitalu. Nikodem miał ostre zapalenie krtani. W nocy, z niedzieli na poniedziałek, zaczął się dusić. Tylko w szpitalu mogli nam pomóc. Mały się cieszył że tam jedzie, ale nie wiedział co go czeka. Tak zwany motylek skutecznie go odstraszył. Chcieli położyć go w łóżeczku dla dzieci, ale nie chciał w nim spać. Mówił:"Jestem za duży do łóżeczka, tylko małe dzieci w nim śpią". To była noc, więc nie było rady. Dostaliśmy osobny pokój z dużym łóżkiem, żeby nikogo nie obudzić. Wyszliśmy w sylwestra z antybiotykiem dla Nikusia. Czuje się coraz lepiej. Jest żywy i broi jak przedtem. Ale ten stary rok zakończył się okropnie.