niedziela, 28 marca 2010

Kontrola u neurologa

Kolejny wyjazd i kontrola w Bydgoszczy. Była konieczna bo na ostatniej wizycie byliśmy kilka miesięcy temu. Według pani neurolog Nikodem nie ma równowagi do chodzenia. Trochę czasu więc upłynie zanim się nauczy samodzielnie chodzić. Ale jesteśmy na to przygotowani jako rodzice niepełnosprawnego dziecka. Gorzej z jego dietą. Ma schudnąć ograniczając słodycze do minimum. Będzie ciężko, ale zdajemy sobie sprawę, że jego stawy i nogi są przeciążone. Mama wzięła sobie to do serca. A tata? Chyba dalej będzie go rozpieszczał. Ciężko tak samemu wychowywać dziecko...
Teraz przygotowujemy się do świąt Wielkiej Nocy. Z tej okazji życzę wszystkim czytającym tego bloga: Zdrowych, pogodnych świąt w gronie rodzinnym, pomyślności i duchowego przeżycia Zbawienia Pańskiego. Alleluja:)

czwartek, 25 marca 2010

Kontrola wzroku

Po miłej i dość krótkiej kontroli wzroku w Gdańsku, potwierdza się, że Nikoś dobrze widzi. Nie pogarsza mu się wzrok. Piszę, że krótkiej, ponieważ nie zakrapiali mu oczu tym razem i nie czekaliśmy na wizytę zbyt długo. A badanie polegało na odgadnięciu zwierząt z tablicy. Zamiast kaczki Nikoś widział bociana. Widzieliście bociana w tym roku?Bo może rzeczywiści im się nóżki skróciły przez zimę?Potem młody patrzał w aparat w celu zbadania obecności zeza. Włączył się aktywnie do badania i przełanczał z pania doktor guziczki, skutecznie przeszkadzając. Ale ogólnie był grzeczny i współpracował.
Po przyjeździe do Chojnic weszliśmy do sklepu zobaczyć rowerek. Ale mały nie chciał pedałować, tylko dzwonic. Chyba jest jeszcze za mały. To znaczy nie umie jeździć. Mimo wszystko chciał go bardzo i dlatego przed snem pytał się czy dostanie rowerek. Pewnie będzie mu się śnił...

piątek, 19 marca 2010

W "robocie".

Wczoraj tata Nikodema zapomniał portfela do pracy i wrócił się po niego do domu. Gdy go młody zobaczył i dużego Mana przed domem, nie popuścił. Tak płakał stęskniony za ojcem i za "ciężarówką", że pojechał do "roboty". Wspomnę jeszcze, że te duże auta to chyba jego konik. Ja oczywiście też pojechałam, żeby mały nie przeszkadzał za bardzo i nie marudził za dużo. Jak jedziemy sami, to musimy robić dużo przerw na siku i kupę, a tu nic. Jak praca to praca. Wytrzymał trzy godziny siedząc w aucie. Nawet wysokich podskoków po dziurach się nie bał. To prędzej ja. Bałam, ale nie przyznałam się. Młodemu się podobało. I dwie dychy zarobił za rozładunek. Mówił, że na pepsiaka. To był udany dzień.

czwartek, 18 marca 2010

Powrót do domu.

W środę wróciliśmy do domu. Podsumowując turnus, pokuszę się stwierdzić, że Nikoś bardzo dobrze się tam czuł. Szalał po korytarzach przy balkoniku i dzielnie znosił wszystkie zabiegi. Nawet tzw. Pająka, którego do tej pory nie znosił. Swoim humorem, pomysłowością, głosem i sprytem przysposobił sobie prawie wszystkich. Po prostu nie da się nie lubić. Zajęcia w kombinezonie sprawiały mu frajdę, grzecznie leżał na masażach, a nade wszystko polubił basen. Ciocia na bardzo dużo mu pozwalała. Co dzień paliło się na terenie basenu, albo oglądali TV (Nikodem opowiadał bajki), albo ciocia zakładała smycz i udawała psa Befi. A Nikodem sam chodził po dnie basenu z ciężarkami na nogach. Dzięki takim zajęciom wytrzymał tyle dni ciężko pracując. Ale teraz chwila wytchnienia i przygotowania do kolejnego turnusu. Już za miesiąc.

Hipoterapia.

Basen.

Fizykoterapia. Nauka chodzenia przy... jeepie:)

Idzie żołnierz drogą i piosenkę śpiewa...

Cwiczenia w urządzeniu SŁONECZKO

Pozuje do zdjęcia

Zajęcia z logopedą

Terapia zajęciowa

Biomasaż stóp

środa, 3 marca 2010

Nowy prezent również trafiony

Ulubione słuchawki do komputera

Na walizkach

Jutro jedziemy do Złotowa na turnus rehabilitacyjny. Przyznam się, że czekałam na niego jak na zbawienie, ponieważ przez tą zimę nie dojeżdżaliśmy ani na hipo- ani fizykoterapię. Trochę się boję jak Nikodem sobie poradzi po tak długiej przerwie, ale "co go nie zabije to go wzmocni".
Przez ostatnie dni był przeziębiony. Bałam się, że nic z tego wyjazdu nie będzie, ale po dzisiejszej wizycie kontrolnej upewniłam się, że może jechać. (Smalec z gęsi go uratował. To jest nasz niezawodny, domowy sposób. Polecam go każdemu:) ) Przed chwilą zaczęłam nas pakować. Czekałam z tym do ostatniej chwili. Nie mamy daleko od domu, więc mogę ewentualnie czegoś zapomnieć. Prześlę Wam ciekawskim, którzy tu zaglądacie, fotki. I postaram się w miarę możliwości napisać z Zabajki co się u Nikosia dzieje. Trzymajcie za niego kciuki.