piątek, 19 marca 2010

W "robocie".

Wczoraj tata Nikodema zapomniał portfela do pracy i wrócił się po niego do domu. Gdy go młody zobaczył i dużego Mana przed domem, nie popuścił. Tak płakał stęskniony za ojcem i za "ciężarówką", że pojechał do "roboty". Wspomnę jeszcze, że te duże auta to chyba jego konik. Ja oczywiście też pojechałam, żeby mały nie przeszkadzał za bardzo i nie marudził za dużo. Jak jedziemy sami, to musimy robić dużo przerw na siku i kupę, a tu nic. Jak praca to praca. Wytrzymał trzy godziny siedząc w aucie. Nawet wysokich podskoków po dziurach się nie bał. To prędzej ja. Bałam, ale nie przyznałam się. Młodemu się podobało. I dwie dychy zarobił za rozładunek. Mówił, że na pepsiaka. To był udany dzień.

0 Comments: